czwartek, 10 czerwca 2010

Pierwszy krok

Każda droga ma swój początek. Co doprowadziło mnie do tej?

Inna droga.

Byłem dzieckiem, które traci ostatecznie swoje dzieciństwo. Ciało się zmieniało, umysł przebijał bezpieczną skorupę, zaczynał pytać, coraz głośniej. Wpojona od pamiętnych, a nawet niepamiętnych czasów aktywność, spełniana wówczas w sztukach walki, kazała szukać siebie.

Było ciemne zimowe popołudnie, wracałem z treningu. Zły, nie ja. Wszedłem do środka. Ciepło. Na sali rozstawione sztalugi, przy nich ludzie. Biel kartonu, zapominana kolejnymi śladami ołówka. Widziałem to wcześniej, ale wtedy... To było bezpieczne, w swojej ciekawości, nieskończone. Zamiast się napierdalać, wziąłem kredki do ręki. I tak już zostało.

Pamiętam pierwszy plener. Miałem 13 lat. Jak stwierdził znajomy mojej Matki - "Pechowy wiek, za młody na cipę, za stary na cycki" - było coś prawdziwego w tej wulgarności.
Kolor, forma, nieumiejętność ogarnięcia, nie pozwoliły już zawrócić. Poszedłem do liceum plastycznego w Łodzi. Pięć lat pieszczot, macania sztuki, dojrzewania. Ważny czas, i piękny. Na końcu czekała decyzja. Miałem znów uciec z drogi, nie widziałem siebie w tym świecie, niestety (na szczęście) też w żadnym innym. Mój dyplom stał się odpowiedzią, jeszcze zanim ją zrozumiałem. Był to cykl plakatów społecznych. Pomysł wynikał bardziej ze sfery intelektualnej, niż plastycznej, ale tak się zaczęło. Projektowanie graficzne .

Zdecydowałem się na studia zaoczne i pracę. Do dziś nie wiem czy to była decyzja czy konieczność. Stało się. Studia o określonej, wyżej wymienionej specjalizacji. Praca? Hmmm...
- Młody, podaj nitownicę.
- A co to jest?
Mała firma zajmująca się głównie produkcją reklam zewnętrznych, Piotrków Trybunalski. Twarda szkoła, wojsko i technikum w jednym. Później było już lepiej. Coraz bliżej celu. Studia swoją drogą, z zaangażowaniem, na ile tylko siły pozwalały. Chyba nie małym (patrząc na wyniki). Najpierw licencjat, później magisterka na ASP w Łodzi. Zawsze przychodzi dzień, w którym trzeba posprzątać, nawet jeśli zapomnisz jak się to robi.

Dziś Maciej Szuttenbach i Graphcare, to jedno. I niech tak zostanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz